AUSTRALIA

 

Grecja 2013

Grecja czerwiec 2013

I tu zaczyna się nasza dość nieprawdopodobna historia.  Będąc na próbnym czerwcowym  urlopie w Grecji jak zawsze postanowiliśmy odwiedzić najdalsze zakątki Peloponezu. Wracając żeby skócić czas przejazdu przecinamy Peloponez po przekątnej przez wysokie góry.  Zjeżdżając z którejś z nich widzimy campera na holenderskich numerach z włączonymi światłami awaryjnymi. Niepisane prawo braci caravaningowej głosi iż  ” jak możesz to pomóż”. idąc tym śladem zatrzymujemy się. Po krótkiej wymianie zdań dowiadujemy się iż przedmiotem awarii jest prawe tylne koło, którego nie ma czym odkręcić i kolega nie ma czym podnieść samochodu. Nasi rozmówcy są z Austrii i kupili raptem miesiąc czy dwa temu campera w Holandii celem zwiedzania europy. Gdzie są klucze, lewarki nikt nie wie bo nie są to priorytetowe sprawy przy zakupie auta, a właściwie ich nie ma. Panie oddalają się na pogaduszki, a my z pomocą narzędzi z mojego campera zabieramy się do naprawy koła. Prace szybko posuwają się do przodu tylko ja nie potrafię zrozumieć dlaczego kolega z Austrii nic nie rozumie po niemiecku !!! Moja lingwistyka co prawda leży w gruzach, ale żeby podstawowych zwrotów nie znać ??? Jakoś po angielsku dochodzimy do porozumienia i wymiany poglądów. Po naprawieniu auta wraz z żonami zaczynamy krótką konwersację i tu kolejny zoonk koleżanka z Austrii też nie rozumie słowa po niemiecku. Od słowa do słowa /angielski/ dowiadujemy się iż oni nie są z Austrii, a  z Australii. Z zamiłowania są podróżnikami, campera kupili w Holandii i w tym  2013 roku zwiedzają południową część europy /6 miesięcy/, a w 2014 będą zwiedzać część północną w tym Polskę. Tu reprezentując nasz słowiański status postanowiliśmy ich zaprosić do nas do Polski. Zaproszenie zostało przyjęte i równocześnie my otrzymaliśmy zaproszenie do nich. Ustaliliśmy termin naszego przyszłorocznego spotkania na  7-8 września 2014 bo tak oni przewidywali pobyt w Polsce, oczywiście ze względu na odległości, urlopy, oraz wiele innych czynników o naszym wyjeździe do nich nie było mowy. Jako iż my i oni byliśmy w trasie niestety szybko po wymianie kontaktów rozstaliśmy się.

chgc vh

U nas w domu wrzesień 2014

Miną rok od naszego spotkania w słonecznej Helladzie. Rok w którym wymienialiśmy e-maile i razem żałowaliśmy iż nie zmieniliśmy planów w Grecji i nie pojechaliśmy chociaż na jeden dzień pod wspólną palmę na polsko-australijskie pogaduszki. Nasi znajomi z dalekiego kontynentu jednak dotrzymali słowa i we wrześniu tego roku nas odwiedzili. DSC04370

 

Rozmów polsko-australijskich nie da się opisać. Dzięki pomocy naszej młodszej córki mieliśmy perfekcyjne tłumaczenie i mogliśmy przez czas pobytu naszych znajomych wymieniać poglądy, w zasadzie na każdy temat. Tego nie da się opisać.  Rano wstajemy 10 moja żona niestety już w pracy, wspólne śniadanie z polskimi regionalnymi smakołykami /przygotowane przez koleżankę małżonkę/ póżniej wyjazd w teren. Około 15-30 wracamy do domu, żona wraca z pracy wspólny obiad. Ustalamy plan na popołudnie – jakieś małe zwiedzanko, a później clou programu dyskusje. Co można pokazać podróżnikom świata na opuszczonym przez cywilizację śląsku nie wiem, wychodziłem z siebie i stawałem obok, żeby znaleźć miejsca godne obejrzenia przez naszych Gości /zabytkowa kopalnia Guido, Nikiszowiec, Wisła-Szczyrk etc./. Chyba  się podobało bo było to coś na pewno innego. Wieczór dyskusje jak u Was jak u nas. Spróbujcie Australijczykom wytłumaczyć co to jest komunizm. /nam się nie udało/. Z innej beczki kolega australijczyk  prosi mnie o pomoc w wymianie opon w jego camperze. Mówię nie ma sprawy po kilku telefonach załatwiamy wymianę opon. Po dwóch dniach jedziemy do zaprzyjaźnionego wulkanizatora celem wymiany opon i ten stwierdza, że wózek kolegi nie ma geometrii. Pytam co robimy? Odpowiedź cyt.” jeśli tylko możesz to pomóż mi to naprawić bo samochód za trzy tygodnie idzie do sprzedaży przecież musi mieć wszystko sprawne” !! U nas to raczej się w głowie nie mieści. Suma suma-rum oni codziennie nas zapraszają do siebie. Fajnie by było tylko….   Niestety przychodzi chwila rozstania czułości, mile spędzony czas i coś czego brakuje. Po tygodniu doszedłem do wniosku iż raz się żyje. Szybkie obliczenia i piszemy wnioski wizowe do ambasady australijskiej. Już po trzydziestu minutach mamy wizy dla całej rodziny. Dzwonimy do naszych przyjaciół, którzy podróżują dalej po europie. Zaproszenie podtrzymane zaczynamy organizować wyjazd HURRA.

 

wrzesień-pażdziernik-listopad-grudzień

DSC00012

 

Przygotowania w toku najpierw bilety i tu pierwsze schody. Cena biletów Warszawa Brisbane jakiś mały horror, ale jak się powiedziało a to trzeba powiedzieć b. Drobne 27 tysięcy zmieniło właściciela. I tak 16 grudnia liniami Emirates lecimy przez Dubaj  do Brisbane z międzylądowaniem w Singapurze. Organizacja naszego miesięcznego pobytu w Australii leży po stronie naszych przyjaciół. Auto wynajmujemy od znajomych naszych przyjaciól. Noclegi organizuje Tom i tak plan jest taki parę dni u nich później 2 tys kilometrów wzdluż Rafy Koralowej do góry i powrót do nich, krótkie parę dni w Brisbane i powrót do Polski. Zwiedzanie w planach parki narodowe, rafa, krokodyle, kangury, trochę outbacku, dżungla – lasy tropikalne, kolej kolo Cairns niestety ze względu na zaporowe ceny wszystko bez campera.

 

20141216_124316

 

 

Po wczesnym zapakowaniu się do auta udaliśmy się w kierunku Lotniska Chopina. Wylot z Warszawy o 13-40 kierunek Dubaj samolot Boening 777-300 lini Emirates. Komfort jak w samolocie natomiast posiłki, drinki, obsługa pierwsza klasa.  Whiski 12 letnia standard. W tej miłej atmosferze dotarliśmy do Dubaju tu, krótki postój zmiana samolotu na inny i via Singapur dalej luksusowymi iniami Emirates docieramy po łącznie z przerwami 25 godzinach lotu do Brisbane. Tu po dość szybkiej kontroli odpowiedzi kilka razy na te same pytania zostajemy przez oficera słuzb sanitarnych przepuszczeni dalej. Uff kamień z serca przewieźliśmy prezenty dla przyjaciół trochę puszek jest super.Wychodzimy z terminalu, a tu 2 w nocy 28 stopni na dworze. Nasz przyjaciel zabiera nas do siebie autem. Czemu tylko cały czas jedzie po lewej stronie?

 

20141219_15154420141219_13110120141219_13192520141219_13244420141219_14394820141219_14030520141219_13572920141219_14553620141219_135737

 

Kolejne dwa dni spędziliśmy na zwiedzaniu Sanktuarium Koalii, oraz ogrodu zoologicznego. Miejsca super mają tylko jedną wadę, ceny wstępu. Dla naszej czwórki jest to kwota na poziomie 200 dolarów, zdjęcia z Koalą 18-20 dolarów. Takie tu są ceny. Kolejny dzień w planie las deszczowy z wiszącymi mostami /Park Narodowy/.

Po powrocie z Zoo gdzie oglądaliśmy między innymi przesympatyczne kangury dostałem prezent od syna naszych przyjaciół w postaci małego woreczka ze skóry kangura. Jak myślicie z której części ciała kangura jest ten woreczek ??? Zdjęcie poniżej.

20141218_180748

 

Tak więc zgodnie z planem wybraliśmy się dzisiaj do Parku Narodowego

DSC00243

 

W lesie deszczowym jak nazwa wskazuje leje i takowej atrakcji doświadczyliśmy co trochę pokrzyżowało nasze plany.

DSC00258DSC00257DSC00255DSC00259DSC00273DSC00280

DSC00244DSC00284

Ze względów pogodowych ewakuawaliśmy się stąd dość szybko i nie udało nam się obejść fajnego ogrodu botanicznego założonego kiedyś przez mieszkańca tego rejonu. Ogród imponuje ilością i różnorodnością roślin, które od wielu lat rozrasta ją się same gdyź ogród jest opuszczony. Szkoda.

DSC00141

W Australii popularne jest grilowanie i pogoda nie stanowi przeszkody w jego realizacji.

DSC00143

 

Wspólna z rodziną przyjaciół biesiada. Efekty grilowania palce lizać.

20141221_174906

Z boku cały czas mieliśmy prześlicznego obserwatora.

Niedziela 4 dzień w Australii;

20141221_142711

Pierwsze kroki w bardzo popularnej grze. Przez grzeczność pozwoliliśmy gospodarzom wygrać jednym punktem.

20141221_114318

Po zaprawie w rozgrywkach towarzyskich zwiedzanie Brisbane

20141221_130933 20141221_145301

Dekoracja świąteczna miasta choinki i temperatura 30 stopni

20141221_171920 20141221_154731 20141221_153927 20141221_1451528

A tak wyglądają przystrojone domy uczestniczące w konkursie na najlępszy wystrój świąteczny;

20141220_211717

20141220_21404520141220_21425020141220_214147

W poniedziałek odbieramy rano samochód i ruszamy w kierunku północy stanu Queensland. Od jutra koniec obijania taka pozycja, chyba aż do powrotu nie będzie nam grozić;

DSC00048

 

Ostatnia kolacja u przyjaciół, czyli wspólne robienie placków ziemniaczanych tutaj absolutnie nieznanych.

20141221_180204 20141221_181933 20141221_181947

 

A to już kolejny dzień wypożyczamy auto Toyota Camry i ruszamy wzdłuź rafy na północ. Gdzieś po drodze nasz pierwszy bungalow. Mieliśmy oglądać składanie jaj przez żółwie, ale w związku z sezonem niezałapaliśmy się na obecny termin. W przeprosinach dostaliśmy butelkę dobrego wina od obsługi ośrodka. Plan nadrobimy wracając jak będą wolne miejsca. Za chwilę ruszamy w kierunku farmy krokodyli.20141222_105146 20141222_123851 20141222_175825 20141222_175908 20141222_175956 20141222_180007

 

Jesteśmy w miejscowości Emu Park na wysokości Rockhampton,  właśnie chwilę wcześniej mieliśmy zwrotnik Koziorożca.  Tutaj znajduje się jedna z największych farm krokodyli około 5 tys. tych sympatycznych gadów.

DSC00398DSC00400DSC00414DSC00417DSC00431DSC00449DSC00478

Po zwiedzaniu farmy przyszedł czas na degustację.

DSC00491 DSC00481 DSC00482 DSC00485

Dziś wigilia jakieś 16 tys. kilometrów od domu. Ale przywieźliśmy ze sobą choinkę. Trudno przy wspólnej kuchni w międzynarodowym towarzystwie i przy 30 stopniowym upale zrobić tradycyjne 12 potraw. Moim dziewczynom to się udało. Co prawda nastąpiła lekka odmienność potraw, ale jednak zawsze zgodnie z tradycją. Były też polskie kolędy i chwile tęsknoty za rodziną, przyjaciółmi i polską świąteczną atmosferą.

DSC00494 DSC00495 oDSC00497 DSC00498

W Australii nie obchodzi się wigilii, w ich tradycji jest świętowanie Bożego Narodzenia w towarzystwie rodzinyi przyjaciół,  oraz tradycyjne obdarowywanie się upominkami. W związku z powyższym od 26 grudnia we wszystkich sklepach ruszają wyprzedaże. A ja nie mam gdzie się jutro schować przed tym szaleństwem i moimi trzema dziewczynami. Już się dowiedziałem, gdzie po drodze mamy duże centrum handlowe i ile tam można spędzić czasu.

Po wigilii wieczór spędziliśmy w basenie.

DSC00500 DSC00504

Dalej ruszamy w kierunku Mackay gdzie w zasadzie nocujemy tranzytowo z krótkim zwiedzaniem przyległego ogrodu botanicznego.

DSC00512 DSC00513 DSC00527 DSC00529 DSC00530

DSC00518DSC00519

 

A tu chciałbym przybliżyć Wam wszystkim pewien temat, który mnie niezmiernie nurtuje;

A mianowicie kiedy jeździliśmy na coroczne wakacje z córkami do Chorwacji obowiązywała tam ichniejsza waluta Kuna. Kuna jest również nazwą miejscowego ptaka i zawsze twierdziłem iż nie ma waluty która szybciej ulania się z portfela niż Chorwackie ptaki. Otóż zmieniłem zdanie zdecydowanie szybciej uciekają z portfela przy mojej rodzince tutejsze dolary, ja nie nadążam z ich uzupełnianiem, Kuny wracajcie mi się tylko wydawało iż w Chorwacji było drogo.

20141224_091701

 

Ciekawostką, która odróżnia ten kraj od naszego jest to iż globalnie nie ma kretyńskich reklam. Nikt w serialach /których jest bardzo mało/ nie przemyca reklam, przy drodze ich nie ma, nie widziałem u przyjaciół sterty promocyjnych śmieci. Ciężarowe potwory też nie mają reklam.20141223_131411

 

Gdzieś z drogi chwila na kąpiel.

20141226_121053 20141227_120801 20141227_120531 20141227_120629

 

Jakieś 1900 km od Brisbane na północ. Zaczyna się typowa dżungla -lasy deszczowe. Zupelnie inna zabudowa małych miasteczek.

20141227_153651 20141228_124651 20141228_125112 20141228_125146 20141228_130955 20141228_130928 20141228_131706 20141228_143948 20141228_144025 20141228_145659 20141228_160728 20141228_161421 20141228_161647

 

I jesteśmy w ostatnim najdalej wysuniętym punkcie naszej Australijskiej przygody miejscowości Cairns. W planie zwiedzanie Wioski Aborygenów, Zabytkowa Kolej Cairns Kuranda i powrót gondolą nad lasami deszczowymi, Wielka Rafa Koralowa. Wszystko porezerwowane szybkie zakwaterowanie w motelu i czas start. Niestety ze względu na ograniczony dostęp do internetu zdjęcia wyłącznie z tabletu.

Wioska Aborygenów Fajnie zorganizowana prezentacja życia, kultury i zwyczajów Aborygenów z dodatkowymi warsztatami. My poszliśmy na wycieczkę z przewodnikiem śladami natury czyli medycyna i owoce dżungli, dziewczyny natomiast malowanie bumerangów tkaniny, naszyjniki itp. Przeżyciem jest zjadanie tyle co złapanych przez naszego przewodnika mrówek a w zasadzie ich tylnych części. A największa atrakcja dogadać się bez naszych tłumaczek z jak by nie patrzeć z rodowitym Aborygenem. Ale polak potrafi, a na obczyźnie nawet dwa razy lepiej!!!

20141229_101109 20141229_102649 20141229_102703 20141229_102710 20141229_123823 20141229_124746 20141229_131245 20141229_132605 o20141229_134318 20141229_140620 20141229_140838 20141229_141428 20141229_141208

 

Kuranda

20141230_09064320141230_09211020141230_09212020141230_09524620141230_10215320141230_11131320141230_10371320141230_11020720141230_11184520141230_11511420141230_12323520141230_12340420141230_12361620141230_12545020141230_10570620141230_10380920141230_13481920141230_13360820141230_14594320141230_10550620141230_15045920141230_15330520141230_10571920141230_14511220141230_15332020141230_15350620141230_15360920141230_15365820141230_15383520141230_153843

 

Dziś Sylwester jest godzina 0 15 i jak to w życiu bywa pojawiają się jakieś małe problemy. Najpierw jakieś robale zaatakowały nas w hotelu, później przyplątała się jakaś gorączka u mnie, a na koniec spuchła mi dolna łapa. No cóż,  od tego mamy ubezpieczenie więc dzwonimy pod telefon alarmowy Warty. Ble ble ble z automatem na lini alarmowej /taki debilizm można tylko unas zamontować/ i już po 10 minutach otrzymujemy informację, że za chwilę Pani prześle nam informacje z danymi placówki medycznej. Trwało to tylko godzinę i mój kolejny telefon 10 minutowy do automatu. Dobra jest okey przyszły namiary jedziemy. Oczywiście przypomina nam się stary kawał jakie są trzy rodzaje białej śmierci, odp. sól, cukier i lekarz pierwszego kontaktu. Centrum Cairns miasto opustoszałe jak u nas. Jest 24 godzinny punkt udzielanaia pomocy. Drobne 100 dolarów zmienia właściciela i zostaję przyjęty przez lekarza. Szybka konsultacja podejrzenie o zakrzep. Doktoro zaleca natychmiastowe usg. Tu zaczynają się pierwsze schody, albo usg w ich przychodni 8-17, albo w szpitalu z przyjęciem na oddział za jedyne 1400 dolarów !!! Wybieramy przychodnię raptem za parę godzin /jest 3 w nocy/ Tak tylko jak to pogodzić z zarezerwowaną dużo wcześniej wycieczką na Rafę. Ostatecznie postanawiam zawieźć rodzinkę rano , niech płyną i chociaż dziewczyny niech zobaczą. Tak postanowione rodzinka się buntuje, ale ktoś decyzję musi podjąć.  Trzy godziny spania kierunek terminal portowy. Miła obsługa czas imprezy od 8 rano do 17 powrót za żadne skarby nie da się tego pogodzić z usg, a ja prawie nie mogę na tej łapie chodzić.Pani proponuje nam zmianę rezerwacji na sobotę bez żadnych dodatkowych kosztów, tyle, że w sobotę mamy być 1600 km dalej od Cairns. Nie wiem co zadziałało, czy mój urok osobisty, czy też perfekcyjna znajomości języka ??? czy też inny czynnik, dostajemy propozycję zmiany terminu na jutro tj. Nowy Rok. Hura jedziemy więc na usg. Tutaj znowu fajnie na dzisiaj nie ma żadnych wolnych terminów no chyba, że o 9 30 nie przyjdzie jakiś niepewny pacjent. Czekamy. Udało się aparatura 1 klasa obsługa perfekt i co najważniejsze nie ma mowy o zakrzepach. Pacjent zdrowy tyle, że lżejszy o nie całe 600 dolarów. Idziemy spać, spać i jeszcze raz spać. Ja wykończony, dziewczyny też do tego codzienne wstawanie o 6-7 rano dość, przerwa do popołudniowej wizyty u doktota. Doktoro nr2 rodem z Singapuru wykazał się całkowitym brakiem wiedzy medycznej ŻENADA na nic moje tłumaczenia pacjent wg niego ma skręconą nogę i lekarstwem ma być Nurofen tak mam zapisane w odpisie karty chorobowej. W związku z tym przeszedłem na kurację własną, obrzęk powoli mija, a my szykujemy się do sylwestra.

20141231_21262320141231_212120

 

Sylwester w wydaniu tutejszym odbiega znacznie od naszego modelu. Miasto Cairns organizuje dwa pokazy sztucznych ogni o 21 i 24, jakiś zespół muzyczny, oraz w hali targowej kiermasz. Mieszkańcy schodzą się wraz z rodzinami, przyjaciółmi na nadmorską promenadę na której gra zespół muzyczny i albo spacerują, albo siadają na trawie i słuchają grającej grupy. Jest jeszcze trzecia część społeczeństwa, która urządza bardzo tu modne pikniki. Globalnie wszystko odbywa się bez alkoholu. W okolicznych pubach, restauracjach odbywają się spotkania towarzyskie bez muzyki ! Młodzież w małych grupach czasem wypije piwo bez zabaw w naszym rozumieniu. Najciekawszą częścią dla nas był kiermasz. Jest na nim cała gama chińskiego badziewia, jakieś różne smakołyki czyli mała gastronomia i naprędce zorganizowane salony masażu chińskiego. Nas zszokowało międzynarodowe towarzystwo z moczące nogi w wiadrach i siedzące karnie jeden obok drugiego w alejkach hali. Uciekliśmy szybko stamtąd Nowy Rokpowitaliśmy w motelu, a wg czasu polskiego będziemy go witać po raz drugi na Rafie Koralowej.

20141231_15155720141231_15190920141231_22073420141231_220744

 

Dziś Nowy Rok skoro środek nocy 7 rano ruszamy na terminal portowy. Rejs na platformę zacumowaną nad Rafą trwa około 1,5 godziny tam mamy zarezerwowane pływanie dwoma rodzajami przeszklonych łódek,  pomost podwodny widokowy przeszklony, pływanie z rurką, oraz nurkowanie z pełnym oprzyrządowaniem. Po dopłynięciu rzucamy się do przebierania w pianki (ocrona przed ewentualnymi meduzami itp.) Pobieramy brakujące maski rurki i do wody. Wrażenia są nie do opisania po pierwsze dno jest jakieś 7-10 metrów poniżej zejścia do wody, większość powierzchni dna pokrywa wielobarwna kultura stworzona przez tysiące lat przez rośliny i zwierzęta morskie stanowiąca obecną Rafę. Całość zdarzenia ma miejsce gdzieś na otwartym Pacyfiku.  Do okoła nas pływają ryby osiągające do 1 m długości i mieniące się wszystkimi możliwymi kolorami. Jest super. Po dwóch godzinach wołają nas na szkolenie i za chwilę akwalung i do wody. Tu niestety nastąpiło mało miłe zdarzenie gdyż ciśnienie w uszach plus silny ucisk klatki piersiowej szybko nakazał nam opuścić trap zejściowy. Niestety koniec nurkowania pocieszeniem było tylko to, że takich osób było więcej. Obsługa w zamian proponuje nam zejście pod wodę w specjalnych hełmach. Po kolejnym szkoleniu papierologi schodzimy pod wodę jest ekstra. Personel dokarmia jakimś smakołykiem ryby więc ocierają się one o nas i kaźdą z nich możemy dotknąć !!! Niestety zamieszczam tylko zdjęcia z tableta, reszta z aparatu podwodnego, cyfrówki dopiero po powrocie do domu. 20150101_08575220150101_09171120150101_09203620150101_10330320150101_10331020150101_10501420150101_11454120150101_131750

 

Niestety urlop powoli dobiega końca i czas wracać do Brisbane do naszych przyjaciół.  Przed nami jakieś dwa tysiące kilometrów /pod prąd/ . Noga po zastosowanej przeze mnie zmianie gospodarki płynami zaczyna wracać do normy. Mogę chodzić opuchlizna powoli schodzi pacjent będzie żył, a co najważniejsze nadaje się do pracy. Po za wizytą w rezerwacie żółwi zrealizowaliśmy w zasadzie cały plan wycieczki. Co prawda w między czasie zaczął się tworzyć nowy, ale to musimy z braku czasu przełoźyć na następny raz. Wracamy. Pogoda ne szczęście trochę odpuściła. Czasami pada, lub leje ale jest bardzo ciepło więc to tylko nam pomaga w podróży. W końcu jesteśmy tutaj w porze deszczowej i w rejonie lasów deszczowych więc nie może być inaczej.

DSC01003DSC01005DSC01004DSC01008DSC01009

DSC01010 DSC01022 DSC01137 DSC01136

 

Nie wiem co prawda dlaczego, ale samochód trzeba okresowo tankować /beznadziejne/. A tu niespodzianka paliwo zasadniczo tańsze niż u nas przyjmując dolara na poziomie 3 zł benzyna kosztuje około 3,60 MIłE Ale to jedyny taki bonus. Resztę o cenach podam w podsumowaniu.DSC01135

 

Po przejechaniu strasznie monotonną drogą około 700 km zatrzymujemy się u siostry naszej przyjaciółki w okolicy miejscowości Prosperine. Gospodarz jest naukowcem i specjalizuje się w gadach ze szczególnym uwzględnieniem jaszczurek. Tego co nam opowiedział nie da się zapamiętać, a co dopiero opowiedzieć. Brać karawaningową z pewnością zainteresuje Toyota Land Cruiser z pełnym wyposażeniem terenowyn, oraz specjalna przyczepa cempingowa również z pełnym osprzętem firmy ARB. Zestawem tym nasz gospodarz penetruje bezdroża Australii oddając sięswojej pasji i pracy naukowej. My słuchamy z otwartymi ustami i zazdrościmy tak pasji jak i możliwości. Przy okazji dziękujemy za wspaniałą gościnę. Pierwsze zdjęcie przedstawia owoce wychodowane przez naszych gospodarzy w swoim ogrodzie. Jakie to owoce nie wiem wiem tylko iż były pyszne.

DSC01011 DSC01014 DSC01026 DSC01028 DSC01037DSC01032DSC01039DSC01054DSC01062DSC01061DSC01070DSC01073DSC01112DSC01097DSC01081DSC01116DSC01132DSC01115DSC01134

Dziś po dwóch dniach sielanki docieramy do Bargary rejon Bundabergu gdzie po 650 km za kółkiem spędzimy noc i udajemy się  do rezerwatu gdzie żółwie morskie składają o tej porze roku jaja. Żółwie tu występujące zaliczają się do żółwi dużych czyli mają średnio między 1 a 3 metra wielkości. Nasz żółw składa na tej plaży jaja po raz pierwszy, ma około 25 lat i około 1 m długości. Wolontariusze i pracownicy rezerwatu znakują naszego źółwia, oraz pomagają mu w zakopaniu złożonych jaj. Po całej operacji wymęczony żółw wraca do wody, aby powrócić tu ponownie za rok celem powtórzenia operacji. Małe żółwie po wykluciu się z jaj ruszają same prosto do wody na trudną walkę o przetrwanie. Nie wiem jak jest u żółwi, ale u krokodyli , ałe komunikują się ze sobą już na etapie jaja i ustalają w jakiś magiczny sposób termin wyklucia.

DSC01139 DSC01142 DSC01145DSC01140 DSC01147 DSC01150 DSC01148 DSC01153 DSC01156 DSC01154 DSC01155

 

Dotarliśmy szczęśliwie do wypożyczalni gdzie oddajemy wiernie nam dotychczas towarzyszącą Toyotę. Przejechaliśmy nią jedyne 4 tysiące kilometrów w większości pod prąd i nie wiem jak to się stało, ale bez najmniejszej ryski. U naszych przyjaciół czeka na nas kolacja noworoczna z atrakcją wieczoru – grilowanym mięsem kangura.

DSC01177 DSC01176 DSC01179 DSC01184 DSC01181 DSC01186 DSC01187 DSC01191 DSC01178 20150105_195310DSC01196

 

Następne dwa dni spędziliśmy na zwiedzaniu prawdziwej istniejącej od wielu pokoleń farmy owiec. Poznaliśmy historię, życia na farmie, walki farmerów o edukację ich dzieci, wprowadzenie nowych technologii,  zdobyczy rewolucji technicznej itp. wynalazków. Niestety ze względów klimatycznych wszystkie owce były na pastwisku, a że farma jest malutka 125 tysięcy hektarów !!! nie udało nam się ich zobaczyć.

20150107_111941 20150107_112032 20150107_112524 20150107_112550 20150107_115657 20150107_120141 20150107_120156 20150107_12083520150107_121013 20150107_121652 20150107_122131 20150107_130910 20150107_140221

I tak nadszedł przedostatni dzień i tu niespodzianka odwiedziliśmy znajomych naszych przyjaciół. Zajmują się oni prowadzeniem farmy z hodowlą bydła. Farma malutka około 150 hektarów do tego dwa konie do doglądania bydła, no i na wypadek deszczu nowiuteńki landek /bo jakoś w pole trzeba dojechać/. Przesympatyczni ludzie trochę inne warunki pracy na gospodarstwie no i inne standarty.

20150107_144428 20150107_144325 20150107_154537

Pompa głębinowa z napędem wiatrakowym.

 

20150107_154912 20150107_154941 20150107_155052 20150107_170039 20150107_170302 20150107_170950 20150107_171826 20150107_173110 20150107_172207

Wracamy do Brisbane przy okazji oglądając najpiękniejszą plażę otoczoną setkami małych sklepików, hoteli, gastronomi. Nic tylko brać kasę i wypoczywać. Jest i jak to zawsze bywa pewien problem pod nazwą meduzy. Są oczywiście wygrodzone plaże, ale to nie to samo co w Grecji że wchodzi się do wody tam gdzie przyjdzie nam ochota.

20150108_094526 20150108_094730 20150108_094827 20150108_094852 20150108_095234 20150108_134447 20150108_134643 20150108_134850 20150108_135524 20150108_135939 20150108_135837 20150108_141632 20150108_153247 20150108_153819 eee 20150108_15530420150108_153019

Za parę godzin wsiadamy do Airbusa Emirates i poprzez Dubaj Warszawę wracamy do domu. Został nam ostatni dzień przeznaczony na zakupy, pakowanie, ostatnie wizyty w ulubionych miejscach. Trzeba tu będzie wrócić bo z Australii zobaczyliśmy w sumie malutki wycinek, a kraj jest piękny miejscami dziewiczy i zajmuje ogromny obszar.

Ostatnie zdjęcia.DSC01533 DSC01549

A ja nie chcę się pożegnać.

DSC01523

Lotnisko Brisbane i nasz Airbus 380-800.

DSC01558DSC01554

Za chwilę lądowanie szybki lifting i  w powrotną drogę do Dubaju.

 

DSC01555 Atmosfera nieograniczonej ekspresji  lini Emirates

DSC00014DSC00019

Pożegnanie po 14 godzinach lotu z obsługą /zdjęcie cenzurowane – koleżanka małżonka/

DSC01576

Dubaj

DSC01578

I po kolejnych 6 godzinach lądujemy w Warszawie. Samochód z parkingu SZYSZKOWA 45 już czeka. Odbieramy nasz latający rydwan i tylko 300 km w strugach deszczu i jakiejś nieprawdopodobnej zimnicy dzieli nas od domu. Docieramy szczęśliwie kończąc tą fantastyczną podróż. Zmęczeni podróżą zmianą stref czasowych sączymy jakiś trunek rozmyślając o tym kto nas jutro obudzi. Już przywykliśmy do tej niezliczonej ilości ptasich stworów wrzeszczących skoro świt.

DSC04731 DSC04733

Może te linki przybliżą to o czym piszę;

https://www.youtube.com/watch?v=cARj5-UE2Lc

https://www.youtube.com/watch?v=H2wyBU2GzhQ

https://www.youtube.com/watch?v=UXA0-YAoo9Q

 

Podsumowanie wyjazdu i poprawki do powyższego wprowadzę jak trochę dojdziemy do siebie czyli za parę dni.