Białoruś

 

 

 

 

Białoruś 2019

Tym razem odbyliśmy podróż camperem na wschód. Kilkoma wrażeniami postanowiłem się z Wami podzielić. Wszystko zaczęło się gdzieś pod koniec stycznia kiedy to wyczytałem informację iż można w okresie 10 czerwca do 10 lipca br. przebywać na Białorusi bez wizy i bez konieczności uiszczania opłat za autostrady pod warunkiem posiadania biletu na ichnie Europejskie Gry czy jak to inaczej się nazywa. Otóż 1 lutego staliśmy  się zagorzałymi fanami karate i za całe 56 złotych polskich zakupiliśmy 4 bilety na imprezę w Mińsku. Tak na marginesie tańszych biletów niż na karate nie znaleźliśmy. Czas szybko leciał na przygotowania prawie nie było czasu, ale jakiś skromny plan stworzyliśmy. I tak wyjazd rozpoczęliśmy 16 czerwca przekraczając granicę w Brześciu. I tu już zaczęliśmy przypominać sobie jak to było dawniej. Na przejściu byliśmy prawie sami i po błyskawicznej prawie dwugodzinnej odprawie, kilkunastu otwarciach luków campera, wypełnieniu i zapłaceniu za jakieś bezsensowne deklaracje dotarliśmy na parking w centrum Brześcia gdzie zgodnie z planem spotkaliśmy się z załogą Kozaczków /52.082810, 23.693711/. Tu niestety jak to w życiu wystąpiły problemy techniczne z autem Kozaczków i dalszą drogę zamiast razem odbywamy sami, a nasi znajomi zostają i naprawiają auto w Brześciu. Brześć potężne miasto przygraniczne tętniące życiem robi na nas pierwsze pozytywne i imponujące wrażenie. Ulice duże czyste, mili uśmiechnięci ludzie wszystko w stylu amerykańskim duże. Zwiedzamy twierdzę w Brześciu, miasto, główny deptak, niestety do Muzeum Kolejnictwa zaglądamy tylko przez płot /jest poniedziałek i wszystkie muzea są zamknięte/. Zabudowa typowa dla obozu wschodniego robi wrażenie.

Muchawiec dopływ Bugu
Płaskie znaki /semafory/ drogowe
Gdzieś na deptaku
Dom Sprawiedliwości
Twierdza w Brześciu
Trochę komercji też się przyda

 Z Brześcia udajemy się do miejscowości Lyaskovichi gdzie zostajemy na mały odpoczynek i oglądamy jedną z potężniejszych białoruskich rzek Prypeć plus jakieś małe przejażdżki rowerami i zwiedzanie muzeum przyrodniczego. Stoimy na jedynym parkingu hotelowym w centrum miejscowości. W recepcji hotelu dokonujemy gratis obowiązkowego meldunku i rezerwujemy sobie wycieczkę motorówką po rzece. Obowiązek meldowania ciąży na wszystkich cudzoziemcach i sprowadza się do obowiązkowej rejestracji miejsca pobytu nie rzadziej niż co 5 dni na posterunkach milicji lub w miejscach takich jak hotele, campingi, agroturystyki itp. Cała zabawa przypomina dawne czasy papierologi, inwiligacji  itp. do których powoli i my zaczynamy wracać.

Przy drodze zakupy przepysznych owoców lasu
Ruszamy na rejs po Prypeci
Wieże obserwacyjne najprawdopodobniej z rządowej rezydencji nad rzeką
W miejscowości
Zabudowa wiosek białoruskich /wszędzie kolorowo /
Pierwsza przejażdżka i pierwszy wiejski supermarket /a w nim przepyszna chałwa/
Parking pod hotelem
Muzeum Przyrody
Odnoga Prypeci
Gdzieś w drodze
Szkolny po kontroli ITD
Na parkingu
Wiata przystanku autobusowego

Kolejnym etapem jest miejscowość Chojniki położona w południowo wschodnim zakątku Białorusi /ul. Tereshkova 7, Khoiniki/. Czekając na Kozaczków objeżdżamy rowerami miejscowość dzielnie pedałując po Prospekcie Lenina i temu podobnych ulicach.

Cmentarz
Stara zabudowa jednorodzinna w mieście
Towarzysz Lenin będzie nam dotrzymywał kroku przez cały pobyt na wycieczce
Bank /przelicznik przy wypłacie z karty 4 grosze większy niż oficjalny kurs/
W parku

Wieczorem spotkamy się ponownie z Kozaczkami którym udało się wymienić simmering wału campera w Brześciu i dojechać do nas. Naszym celem jest dużo wcześniej organizowana wizyta w Poleskim Rezerwacie Radiacyjno-Ekologicznym. Zwiedzanie rezerwatu jest możliwe dopiero od marca bieżącego roku w towarzystwie przewodnika, kierowcy ze specjalnym terenowym UAZ-em, przepustkami, pozwoleniami i innymi cudami. Jesteśmy po lekturze pięcio-odcinkowego serialu telewizji HBO o Czarnobylu i mamy ogromną ochotę zobaczyć i  porozmawiać z ludźmi ze skażonej strefy. Filmu i skali katastrofy nie będę tutaj streszczał polecam obejrzenie indywidualne. Jako iż w czasie katastrofy wiatr wiał w kierunku obecnej Białorusi skażenie na tych terenach było zdecydowanie większe, aniżeli na Ukrainie.  My posiadając wszystkie możliwe dokumenty załatwiane przez ponad dwa miesiące czasu udajemy się do rezerwatu. Wyposażeni w dozymetr – licznik Geigera-Mullera służący do pomiaru bieżącej otrzymywanej dawki promieniowania w towarzystwie pracownika naukowego rezerwatu ruszamy na jego zwiedzanie. Widoki są raczej przygnębiające strefa zamknięta otoczona stalowymi drutami ochroną, monitoringiem i do tego odstraszający dźwięk dozymetru informującego nas o sile napromieniowywania. Strefa podzielona jest na dwa obszary jeden o mniejszym skażeniu po którym w czasie całodniowej wycieczki będziemy się poruszać, drugi bezpośrednio przylegający do terenu elektrowni całkowicie odizolowany. Na wstępie oglądamy muzeum rezerwatu i tu nasuwają się bezpośrednie podobieństwa osób i zdarzeń do filmu HBO. Rezerwat w  połączeniu z filmem oraz opowieściami naszego przewodnika daje obraz potężnej katastrofy połączonej z panującym w ówczesnym okresie systemem, brakiem decyzji, chęcią ukrycia przed światem tragedii i jej rozmiarów. Daleko nie należy szukać obszar który zwiedzamy był przygotowany do ewakuacji przez bardzo długi okres czasu stały autobusy, sprzęt, wojsko, obsługa logistyczna , a cały czas brakowało rozkazu z góry „zaczynamy”. Jakie były tego konsekwencje dla mieszkańców lepiej nie wiedzieć. Byliśmy też w trakcie wycieczki w  wiosce, której mieszkańcy sprzeciwili się ewakuacji i żyją w niej do dnia dzisiejszego. Większość danych które są podane do publicznej wiadomości jest albo niepełna, albo dość skrupulatnie okrojona. Nie ma żadnych statystyk na temat zwiększonej zachorowalności, liczby zgonów w związku z napromieniowaniem, czy też innych podobnych ustaleń. Z ciekawostek pracownicy rezerwatu w ramach obowiązków po za badaniami naukowymi dbają o pomniki radzieckie znajdujące się w zamkniętej strefie. Kolejną ciekawostką jest odwiedzanie grobów swoich bliskich przez byłych mieszkańców strefy. Raz w roku w związku z jakimś świętem cerkwi prawosławnej możliwy jest wjazd do strefy wszystkich chcących odwiedzić spoczywających swoich bliskich. Jako że strefa jest zamknięta i co widać na zdjęciach powoli zarasta stając się prawdziwą dżunglą można sobie wyobrazić bliskich ze zniczami, kosami, piłami spalinowymi itp. ekwipunkiem do zrobienia raz w roku porządków. Mini cmentarze występowały w zasadzie przy wszystkich wioskach-osadach na terenie rezerwatu. Do tej akcji organizowane są całe zastępy ludzi do koordynacji odwiedzin – straż pożarna, milicja, leśnicy, pracownicy rezerwatu itd. Opuszczone wioski, rozkradzione czasami nowo wybudowane zakłady przemysłowe, rozwalające się gospodarstwa rolne w idealnej ciszy wielkiego obszaru leśnego potęgują oglądany obraz. Najgorsze w tym wszystkim jest to iż do tragedii mogło nie dojść gdyby nie oszczędności, chora rywalizacja w panującym systemie i w końcu najważniejsze całkowity brak zrozumienia przez pracowników jak działa elektrownia jądrowa.

Nasi znajomi dojechali hurra!!!
Zabytkowe wejście do biurowca Poleskiego Parku Radiacyjnego
W naszym pojeździe
Jedziemy do rezerwatu
Wjazd na teren strefy
Nasz dozymetr
Zaadoptowany na potrzeby ochrony budynek straży rezerwatu
Tablica informująca o bieżącej dawce promieniowania
Obszar stref
Sprzęt którym posługiwano się w tamtych latach
Wnętrze któregoś z domów w wiosce na terenie strefy /muzeum/
Główny fizyk jądrowy patrz film HBO
Strefa zamknięta
Pierwsze opuszczone zakłady na terenach wykluczonych
Koleżanka małżonka przyodziana w odpowiedni strój który po zwiedzaniu ulegnie spopieleniu
Przemek z Jagodą i moja rodzinka przesłuchująca naszego przewodnika ps. przewodnik miał tytuł doktora !!!
Zarastające wioski i tereny przyległe
Wnętrze jednego z domów
Opuszczone ichnie PGR-y Dziwnie wył tutajj nasz dozymetr
Zmutowane rośliny na metrowych łodygach. Z ciekawostek przewodnik twierdzi iż na terenie rezerwatu rozrastają się w sposób bardzo intensywny i szczególny drzewa owocowe przydomowe
Kalibracja sprzętu i kontrola osobista każdego z nas pod kątem przyjętego napromieniowania
nie wypadłem najlepiej co widać po minie i gestach kontrolującego

Po opuszczeniu nas przez Kozaczków /musieli niestety wracać do kraju/ jedziemy na Zlot Braci Karawaningowej Białorusi. Zlot jest nad jeziorem Sielawa na zorganizowanym pierwszym jaki widzimy campingiem z pełną infrastrukturą. Poznajemy tu mnóstwo fajnych ludzi zawieramy pierwsze znajomości i bawimy się razem z nimi. Poznajemy między innymi Walerego z Iną przemiłych ludzi wraz z ich dziećmi. Cała rodzina to zapaleni wędkarze w połączeniu z krystalicznie czystymi jeziorami Białorusi na efekty nie trzeba było długo czekać. Córka naszych znajomych złowiła potężnego suma co stanowiło dodatkową przygodę kulinarną na i tak przepełnionym miejscowymi fantastycznymi smakami zlocie. Żeby pobyt nie był tak różowy to okazało się, że na terenie campingu nie możemy zostać zameldowani i musimy się udać na milicję do pobliskiej miejscowości Krupki jakieś 25km dalej. Jako, że termin kolejnego meldunku nie ubłagalnie się zbliżał ruszyliśmy do akcji. A tu zonk dowiedzieliśmy się, że mamy przyjść jutro bo dzisiaj oni się takimi bzdurami nie zajmują. Plan wycieczki jest planem i czekać jednego dnia nie możemy więc przekładamy temat meldunku o jeden dzień do Witebska.

Pies Red maskotka zlotu Właściciel Vitaliy twierdzi,że Red zanim wykona jakiekolwiek polecenie to myśli, podobno długo myśli.
Fantastyczne kotlety w wykonaniu Maksa
Vitaliy i Max
Liza i świeżo złowiony sum
Święto Kupały i występy artystyczne na zlocie
Ogólnodostępna zagospodarowana część jeziora
Skład Walerego i Iny
Łączność ze światem, czyli wi-fi pod recepcją campingu
Na milicji się nie udało, ale obiad możemy zjeść

Po spędzonym rozrywkowo weekendzie ruszamy na zwiedzanie Witebska i Polocka. W Witebsku zostajemy na parkingu strzeżonym /ul. Pugahova/ pod miejscowym kompleksem sportowym. Mamy do dyspozycji toaletę, prysznice i ochronę w cenie około 5zł dziennie. Rowery i ruszamy na podbój miasta i załatwienie meldunku. Tu rodem z minionej epoki na milicji najpierw dowiadujemy się, że mamy wpłacić w banku po 35 rubli /około 60zł /od osoby i przyjść za dwie godziny celem załatwienia tematu. Przychodzimy bez uiszczonej opłaty dowiedzieć się o co tu chodzi. Chodzi mianowicie o to iż istnieje system internetowego meldunku, ale jak się pierwszy meldunek dokonało w jakimś obiekcie to cały system internetowy bierze w łeb i więcej z niego skorzystać nie na da. Płacić 180 zł nie mamy ochoty więc pod namową córki udajemy się do hostelu gdzie zostajemy od razu zameldowani w pokoju chyba 16 osobowym /nie wiem bo go nawet nie widziałem/ za jakieś małe pieniądze i po sprawie na kolejne 5 dni.

Parking pod kompleksem sportowym
Obok naszego wózka przyczepy z jedynej wypożyczalni, którą spotkaliśmy na Białorusi
Tuż obok odnoga Dźwiny
Miejsce na dobrą wyżerę polecone w opisywanym hostelu
Podobno jeden z największych ludi 285cm
Cerkiew Prawosławna
Przyozdobione drzewa
Tu znajduje się największy plac defiladowy na Białorusi

Gdzieś w centrum pięknego Witebska zlokalizowałem potężny kolos budowlany przypominający mi miniaturowego odpowiednika na dawnym śląsku była to mianowicie Piekarnia Gigant w Katowicach w okolicy szkoły do której chodziłem. Jakież było moje zdziwienie gdy objechałem monstrum, i stwierdziłem, że to też jest kombinat wytwórczy chleba i wyrobów temu podobnych tyle, że jakieś 20 razy większy.

Polock docieramy do tego najstarszego miasta tylko przelotem ja i zabytki to lekkie nieporozumienie, więc koleżanka małżonka z córką zwiedzają miasto a ja korzystam ze świętego spokoju i czytam książkę.

Park przy jakimś przypadkowym noclegu w trasie
Mapa miejscowości z polską legendą w prawym górnym rogu

Fabryka samochodów specjalnych. Docieramy do miejscowości Żodzino w której jak się okazuje mieszkają poznani przez nas Valeriy i Inna. Korzystamy z ich gościnności i zostajemy na ich posesji koło ich budowanego domu.

Następnego dnia zwiedzamy potężną fabrykę samochodów. To są te elementy wycieczek, które tygrysy lubią najbardziej. Wycieczka również zaplanowana była dużo wcześniej, gdyż zwiedzanie wymaga wcześniejszej rezerwacji. Uzbrojeni w rezerwację sprzed miesiąca ruszamy na zwiedzanie zakładu. Okazuje się, że nasi znajomi pracują od lat w tej fabryce i przewodniczka jest ich dobrą znajomą. Wykorzystujemy ten fakt ciągnąc ją za język i dowiadując się mnóstwa szczegółów technicznych. Fabryka światowy potentat produkuje pojazdy specjalne w zasadzie na cały świat. Patrząc na to iż są to ciężarówki do przewozu różnorakich materiałów o ładowności  do uwaga 650 ton nie mogliśmy sobie odmówić przejażdżki taką zabawką. W towarzystwie operatora maszyny jedziemy po poligonie doświadczalnym zakładu zabaweczką 130 tonową !!! Ciekawostka jest taka, że pojazdy po zbudowaniu i przetestowaniu są rozbierane na części pierwsze i w postaci elementów transportowane do kraju docelowego i tam ponownie montowane przez specjalistów z fabryki Biełaz. Operatorem takiej dużej zabawki może zostać kierowca pojazdów ciężarowych z minimum 15 letnim stażem pracy i po zaliczeniu czteromiesięcznego kursu obsługi.

Miniatura silnika
Potwory naszych czasów. Myślę, że większość z nas na co dzień nie zastanawia się nad tym co nas otacza, ale przy tym wszystkim wsiadamy do samolotów o wysokości prawie 25 metrów /airbus A380/ oglądamy budowle współczesnych czasów i dosiadamy pojazdów, których wysokość sięga kilku pięter. Ten egzemplarz stanowi właśnie takie małe monstrum wszech czasów. I jak tu mówić o rewolucji technicznej i ówczesnej maszynie parowej. Jak podawać moc w jednostkach HP „koń mechaniczny” Przy tego typu urządzeniach należy chylić czoło za wczasu.
Jedna z największych ciężarówek na świecie
Główna brama fabryki a tu jak za dawnych czasów przy końcu pracy puszczana jest z megafonów muzyka. Za bramą aleja zasłużonych dla zakładu.

Weekend ponadplanowo spędzamy na zaproszenie Iny i Walerego nad jeziorem gdzieś w okolicy 100 km od Mińska. Wszystkie jeziora idealnie czyste mają zbudowaną infrastrukturę dróg, oraz wyposażenie służące mieszkańcom na korzystanie z ich zasobów bez naruszania naturalnego ekosystemu. Omawianiu różnych tematów, zabawom w wodzie sprzętem naszych znajomych nie było końca. Do tego małe po „пяцьдзесят”  /pięćdziesiąt/ umilało nam fantastyczny weekend. W trakcie pobytu jedziemy samochodem z Iną na Igrzyska do Mińska jak mawiają niektórzy zapłacone należy się. Impreza przygotowana z europejskim rozmachem mnóstwo wolontariuszy obsługi i imprez towarzyszących. Idziemy w towarzystwie koleżanki córki na zawody karate. Z moich wizyt w obiektach sportowych na jakiś zawodach to chyba byłem pierwszy raz w życiu i nie wykluczam, że ostatni. Ja po prostu tego nie za bardzo rozumiem i nie wiem dlaczego np. piłkarze ludzie podobno majętni muszą w kupie latać za jedną piłką a nie może każdy z nich kupić sobie swojej i za nią indywidualnie bez tego całego wrzasku ganiać. Po spędzeniu całych 15 minut zrobieniu zdjęć opuszczamy obiekt sportowy i wracamy nad jezioro integrować się ze znajomymi. 

Mińsk. Dopada nas znowu temat zameldowania mijają kolejne 5 dni więc udajemy się żeby połączyć przyjemne z pożytecznym na tzw. Linię Stalina. Jest to na terenie obronnej linii północ-południe na wysokości Miśka zbudowany obiekt w którym zgromadzono najróżniejsze sprzęty wojskowe z minionych czasów. Do tego strzelnice, możliwość pojeżdżenia różnymi modelami czołgów obsługa w strojach ówczesnych sałdatów nadaje temu miejscu specyficzny klimat. Gdyby nie mój uszkodzony kręgosłup na pewno bym taką przejażdżkę zaliczył. Żeby nie było to to co wg mnie w ekspozycji u nich jest najciekawsze czyli pociąg pancerny było wyłączone ze zwiedzania z powodu zmiany ekspozycji. Mimo obejścia potężnego terenu dookoła nie udało mi się zrobić nawet zdjęć pociągu. Plusem natomiast jest to, że na terenie Lini Stalina zorganizowany jest camping i wystawia on jakieś bliżej niesprecyzowane zaświadczenie o zameldowaniu.  Spędzamy tu jeden dzień i przenosimy się na parking koło Aquaparku w Mińsku.

Pociąg pancerny ekspozycja ma być czynna w przyszłym roku

Mińsk Potężna bardzo ładna aglomeracja zbudowana zgodnie z doktrynami radzieckimi szerokie potężne ulice, wielkie budowle, gigantyczne osiedla mieszkaniowe do tego wiele nowych obiektów wkomponowanych w istniejącą zabudowę. Robimy kilkadziesiąt kilometrów na rowerach poznając okolice Cyrk, Bibliotekę Narodową, Zabudowę Dworca, Stadion Dynama itp.. Trzeba tutaj podkreślić, że przy ich szerokościach chodników i ulic jeżdżenie rowerem stanowi przyjemność. Do tego wszędzie są ścieżki rowerowe i dotyczy to nie tylko Mińska, ale każdego miasta w którym byliśmy. Mińsk po za igrzyskami przyciągnął nas jeszcze jedną atrakcją mianowicie paradą wojskową z okazji Dnia Niepodległości. Nie wnikając w historię przyglądaliśmy się przejazdowi pojazdów wojskowych przez centrum miasta. Powiem w skrócie robi wrażenie, a temat pozostawiam bez komentarza.

Aquapark i nasza miejscówka dla campera
Jeden z wielu obiektów sportowych w których odbywały się igrzyska
W budowie scena na obchody Święta Niepodległości
Szkoła Cyrkowa i Cyrk
Prospekt Lenina
Metro
Biblioteka Narodowa
Osiedle mieszkaniowe
Stadion Dynamo

Przygotowania do Parady Wojskowej i dwugodzinny przejazd wszelkiej maści pojazdów wojskowych. Wtajemniczeni twierdzą,że po takiej paradzie asfalt jest do wymiany !

Po opuszczeniu Mińska wracając w kierunku granicy odwiedzamy miejscowość Lubcza z remontowanym zamkiem na którym to nasza córka parę lat temu prowadziła prace z zakresu konserwacji zabytków w ramach jakiegoś projektu unijnego. W niedalekiej odległości gościmy przez chwilę w miejscowości Mir i w końcu docieramy do miejscowości Nieśwież. Obie ostatnie szczycą się wyremontowanymi zamkami wpisanymi na listę dziedzictwa UNESCO. Niestety w Nieświeżu leje deszcz jest mówiąc delikatnie nieświeżo więc szybko zwiedzamy zamek i jedziemy do Brześcia.

Lubcza
Mir
Prywatne Muzeum
Zamek Radziwiłów Nieśwież

Brześć zakończenie. Udało nam się porządnie wyspać zwiedzić muzeum kolejnictwa spotkać z córką, która zdezerterowała w Mińsku celem, spędzenia czasu ze znajomymi, zrobić zakupy i do domu. Jeszcze tylko 11 czy 12 szlabanów na granicy 2 godziny męczenia kota sprawdzania biletów, meldunków, auta, telefonów do wierchuszki co zrobić z takimi którzy 15 minut byli na igrzyskach i objechali prawie cały kraj przy okazji.

Stacja benzynowa

I koniec naszej przygody w byłym Związku Radzieckim

W sumie 3130 kilometrów paliwo po 1,67 rubla co daje 3,29 zł za litr, całość wyjazdu z ubezpieczeniami, paliwem itp. około 3500zł. Mnóstwo pozytywnych wrażeń. Na nas turystach kraj ten wywarł naprawdę pozytywne wrażenie. Czysto, wszyscy bardzo życzliwi otwarci, brak bariery językowej, mnóstwo ciekawych miejsc do zwiedzania, ceny porównywalne do naszych. Jadąc po Białorusi jest się cały czas na łonie przyrody pięknych lasów i jezior. Wszędzie jest czysto i wszystko jest zadbane. Rzucanie śmieci, dewastacja, rysowanie aut, debilne graffiti na elewacjach są to pojęcia w tym kraju nieznane, poziom bezpieczeństwa turystycznego porównywalny z krajami skandynawskimi. Każdemu kto przełamie bariery wewnętrzne polecam wizytę w tym przepięknym kraju. Dziękujemy wszystkim uczestnikom zlotu za miłe przyjęcie i zaakceptowanie w grupie. Szczególnie dziękujemy Valeremu i Inie wraz z rodziną za goszczenie nas i poświęcenie nam swojego wolnego weekendu.